piątek, 4 października 2013

Wiklinowy kosz

Papierową wiklina zainteresowałam się w zeszłym roku. Coś tam popróbowałam, ale nie bardzo mi wychodziło. Dużo czytałam na ten temat, przyglądałam się różnorodnej twórczości, przede wszystkim wyszukując w Internecie blogowiska rękodzielników. I znalazłam dwa, które w przystępny i obrazowy sposób pozwoliły mi zgłębić tajniki wikliniarstwa – kręcenia J rurek, wyplatania, lakierowania, barwienia, usztywniania. Najfajniejsze są ci twórcy, którzy wykorzystują naturalne środki. I tak zgłębiłam tajniki farbowania kawą, sokiem, lakierowania zawiesiną z mąki.
Nie było łatwo. Wredne rurki rozkręcały się, klej kleił mi palce a nie papier.

 Pierwsza choinka bardzo przypomina leśne karłowate drzewko, które samotnie stoi w zagajniku. Ale to nic, przybiorę ją i będzie świąteczna ozdoba. Koszyczki sprzed roku nieźle wyglądają na toaletce.
Przy okazji odkryłam, że najlepiej kręci mi się z papieru z książki telefonicznej i katalogu vacansoleil. Nigdy nie wybrałam z niego żadnej wycieczki, ale za to wyplotłam pierwszy duży kosz J





Korzystałam z:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz