Nowy rok zaczął się frywolitką, szydełkową. Trudna, nitki się plączą, ale podstawy opanowałam. Czas zaopatrzyć się w czółenko lub igłę do frywolitek.
Zainteresowałam się upcyklingiem. Powstały bransoletki z apaszek.
Ulka nauczyła mnie robić marcinka.
Namiętnie prułam swetry i robiłam z nich torby.
Mitenki ogrzały parę osób.
Czapeczka na zimę, nie zimę.
Opanowałam jesienne liście i róże powstały.
Rurki przestały się rozwijać, więc obdarowałam papierową wikliną.
Bąbki okazały się proste w wykonaniu. W tym roku będzie ich więcej.
Na gwiazdki i śnieżynki nie mogę patrzeć. Chyba ze 100 wydziergałam.
Kompleciki powstały. Chyba obdarowanych nie zachwyciły, ale mnie tak.
Ciepły kaptur z otulaczem też mam, ale zimy brak. I dobrze.
Mąż pożyczył mi linę, więc ją spożytkowałam. Mam koszyk na robótki.
W koszyku z papierowej wikliny leżą nitki przeróżne.
Wow );) napracowałas sie
OdpowiedzUsuń